piątek, 31 sierpnia 2012

goodbay holiday


Tak to właśnie już dziś, ten dzień. THE END. Ostatni weekend i szkoła. Nie wyobrażam sobie znowu tych powrotów do domu po 8 godzinach + zakuwanie do późna. Jednak z drugiej strony cieszę się, że powrócę do pewnych osób. Podsumowując całe wakacje - stwierdzam, że nie zaliczam ich do najlepszych. Nie było źle. Mogłoby być lepiej ale ważne że są wspomnienia, o tak! Pomijając problemy z którymi się zderzyłam to było elegancko! Przez te dwa miesiące również wiele zrozumiałam i podjęłam wiele decyzji, niektórych żałuję, niektórych wręcz przeciwnie. Przede wszystkim wielkie dzięki dla ludzi, którzy przy mnie byli.Czas ogarnąć rzeczy do szkoły. Rozpoczęcie na 10, nie jest źle.
Ostatnie dni? Wiele by opowiadać ale nie jestem za bardzo zadowolona. Nie wyszło tak jak chciałam. Trudno sobie powiedzieć ''jebać to'' w takich chwilach. Najważniejsze, że jeszcze jest wiele czasu na to. W końcu raz na wozie, raz pod wozem. Pogoda do dupy, planów brak. A od września zaczynamy rozkręcać nasze plany. Nigdy nie byłam taka pewna siebie, jak jestem teraz. Wiem, że się uda. Pozostała kwestia czekania. 



WAKACJE 2012





poniedziałek, 27 sierpnia 2012

these wounds, they will not heal

Kilka dni i tyle się zmieniło od ostatniego postu. Na pewno nie na dobre. Kończą się wakacje, nie wierzę. Cieszę, że się chociaż zdążyłam je poczuć. Dziękuuuuję! Dzisiaj idealny dzień. Obiecałam, że wstawię kilka zdjęć to łapcie. 

pjonteczka bicz














piątek, 17 sierpnia 2012

shit happens


No w końcu znalazłam czas, żeby usiąść przed monitorem i coś tu napisać. Kolejny dzień dobiega końca. Aż trudno uwierzyć, że za kilka dni koniec tego dobrego. Dziś idealny dzień, czuję wakacje. Lepiej późno niż wcale. Wyprowadzka coraz bliżej, ale to czekanie strasznie się ciągnie. Ostatnio tyle się dzieję i nadal nie rozumiem zerowców, którzy próbują nazywać się ludźmi? Wykorzystują człowieka i próbują z niego zrobić gówno. Chcą kimś manipulować w nieodpowiedni sposób, zasyfiałe mordy. W ich oczach jesteś tylko zwykłą naiwniarą, jara ich to, daje satysfakcje. Prawda jest taka, że to tylko dwulicowość, którą tak śmierdzą. A ty? Ty otwórz oczy i dbaj o siebie. Dla mnie są już nikim osoby, które nazywają się ludźmi.
POZDRAWIAM ŚRODKOWYM PALCEM.




sobota, 11 sierpnia 2012

this is love


Kolejny dzień wakacji dobiega końca, hoho. Jest wspaaaaniale! Nie da się tego opisać. Im mniej mi na tym wszystkim zależy tym jest lepiej. Całkiem sympatycznie spędziłam ten dzień. Chcę już wyprowadzki, jak najszybciej, prooszę!
Brak czasu, wstawię kilka zdjęć z ostatnich kilku wspaniałych dni.
















czwartek, 9 sierpnia 2012

echo is the only voice coming back


Nie znajduję czasu, zbyt mało go mam. Wstałam po 8, dziwnie. Kolejne dni jak zwykle przesiedzę w domu, a co mi tam. Boli mnie brzuch, nic mi nie pomaga, ale lubię cierpieć. W końcu cierpienie to moje drugie imię. W dodatku siedzę z niesprawną prawą ręką i to wszystko piszę lewą. Nie mam pojęcia jak to się stało. Z jednego chociaż się cieszę, że nie założyli mi gipsu. Hm szczęście w nieszczęściu? Na weekend planuję Gdańsk. Muszę w końcu wybrać kolory ścian, meble. Lubię takie zakupy, o tak. Minęło już sporo dni od ostatnich wydarzeń. Dla mnie jest coraz lepiej. Zaplanowałam sobie coś i pierwszy raz w życiu jestem pewna, że osiągnę to. Mimo konsekwencji, które na pewno nas nie ominą i tak to osiągnę, w sumie osiągniemy. Kto by się spodziewał, że po takim czasie obudzi się w nas chęć zemsty. Uwielbiam tą wredotę, te chamskie spiski. Większość myśli, że to tylko takie gadanie. Ale to ich błąd, czas pokazać swoje drugie oblicze, które już tyle lat się ukrywało. Świat jest pełen frajerów, ludzi bez uczuć. Tacy muszą pożałować swoich czynów. Nastąpi dzień kiedy to oni znikną. Czekam już na wrzesień, ale nie pod względem nauki. Dziewczyno do dzieła! 





Tęsknię.

sobota, 4 sierpnia 2012

give up your heart left broken

Wróciłam. W końcu w domu, wszystko wróciło na swoje miejsce. Udało mi się wreszcie poczuć te wakacje i dzięki temu zapomniałam o tych gorszych sytuacjach. Ach, tydzień w Borowym, z czego ostatni w Ostrowitym, było idealnie. Nie ma po prostu innego określenia na to jak spędziłam ten czas. Nigdy tego nie zapomnę. Te sztuczne obiadki, dom starości, wioska, spanie w przyczepie, magia. Teraz trzeba wrócić do dawnej szarej rzeczywistości. Został jeszcze miesiąc, lipiec tak szybko zleciał. Jakoś za bardzo się z tego powodu nie cieszę, ale powody tego są mało ważne. Poza tym jest dobrze, nie ma już łez. Udało mi się zdać na kartę motorowerową za pierwszym podejściem, haha. Dziś wsiadłam na motor, ta adrenalina. To jest coś świetnego. Nie da się tego opisać. Marzę o takiej maszynie, ale marzenia się spełniają. Cały dzień chodzi mi ta piosenka, pełna wspomnień - Loka :D. Wstawię kilka zdjęć, resztę innym razem.